czwartek, 7 lutego 2013

Personality

Co za dupny dzień. No naprawdę. Oczywiście tłusty czwartek (wczoraj, bo piszę w nocy) to obżarłam się jak głupia. Z góry przepraszam za gwałt na języku polskim, ale już naprawdę mam wszystkiego dość! Nie mam już siły...Ta pieprzona waga się nie rusza, cały czas chce mi się żreć, a brzuch tylko rośnie i rośnie. Słyszę już tą sukę: "Hej, Saszo, świnko piggy, widzisz co się dzieje jak jesz? Twoja oponka rośnie z dnia na dzień...ty nie możesz być normalna, wróć do pro-any, zacznij się malować na maxxa czarną kredką tak jak kiedyś i wyrzuć kolorowe ciuchy z szafy, wal szkołę i bierz się za odchudzanie".
Mam tyle myśli w głowie...Chciałabym mieć piękne i zadbane ciało, ale to już nie jest możliwe. Mam rozstępy na biodrach, blizny po samookaleczaniu się na udach, ale cóż, sama się tak udupiłam. A i jeszcze zespół policystycznych jajników. Nie mam siły po prostu nie mam siły walczyć każdego dnia...
Nie mam nikogo komu mogę zaufać. Nie mam przyjaciół. Chłopaka. Jestem tępa. Mam złe oceny. Nie mam siły. Jestem słaba. Beznadziejna. Czasem po prostu mam ochotę uciec lub wyskoczyć z tego okna.
Przepraszam, ale jestem totalnym nieudacznikiem.
Pardon.

piątek, 1 lutego 2013

TIPS













Która z nas nie chciałaby mieć takiej figurki? Założenie rurek, krótkich spodenek, bluzeczek nie wiązałoby się z żadnymi kompleksami. Niestety, aby mieć perfekcyjną figurę trzeba sobie nieźle zapracować. Dlatego dziś przedstawiam wam listę, która ułatwia i pomaga przetrwać ten trudny i wymagający proces jakim jest odchudzanie.

  1. Ustal swoją wymarzoną wagę i wymarzone wymiary. Kiedy będziesz z czasem zrzucać kolejne kilogramy zobaczysz ile już osiągnęłaś i ile jeszcze musisz zrobić.
  2. Kup dużo warzyw, owoców i zdrowego żarcia. Zobacz co najlepiej trawisz, po czym się dobrze czujesz, znajdź fajne przepisy.
  3. Załóż zeszyt motywacyjny. Układaj w nim sobie plany treningowe, przyklejaj zdjęcia, pisz dlaczego chcesz schudnąć i zapisuj sobie co zjesz.
  4. Wyszukaj ćwiczeń, które ci najlepiej odpowiadają. Skomponuj sobie swój trening, masz masę możliwości: Ewa Chodakowska, bieganie, pływanie, Mel B, joga, pilates, tai chi...
  5. Kup sobie jakiś fajny strój sportowy. Na początku nie musi być super drogi - jakiś ładny stanik (zobaczysz o ile wygodniej się ćwiczy), może buty.
  6. Skomponuj playlistę. Znajdź jakiś piosenki, które cię motywują.
  7. Uspokój się. Nie wywieraj na sobie presji i nie myśl cały czas o tym.
POWODZENIA!

środa, 30 stycznia 2013

Kurcze no...czas na powrót

Hej! Przepraszam za tak długą nieobecność! Czy coś schudłam...no tak trochę. Ale ćwiczę codziennie i staram się przejść na weganizm. Kalorii nie liczę, zdrowo się odżywiam. Mam teraz ferie, więc czasem trochę za dużo wpadnie do ust, ale od jutro trening. Promise! Startuję z masą dobrej energii ,doładowana ,z płytami Ewy Chodakowskiej i wegańskimi książkami pod pachą. Postanowiłam także bardziej przyłożyć się do medytacji i wizualizować sobie swoje cele.

POZYTYWNE MYŚLENIE!!!

xxxx












poniedziałek, 5 listopada 2012

1/2

To już drugi tydzień mojego wyzwania :) Niestety dostałam tej cholernej miesiączki - to dlatego w weekend tak żarłam. Dzisiaj było ok. Na śniadanie granola i kawausia :3, w szkole suszone figi i orzechy archaidowe, na obiad brązowy ryż z suszonymi pomidorami, na podwieczorek druga kawusia :3 (tak uwielbiam kawę i nie przeżyłabym bez niej), na kolację zupa z czerwonej soczewicy. Jestem z siebie zadowolona. Dzisiaj już ruszam z treningiem. Pochwalę się swoją niedawną zdobyczą :) Udało mi się je kupić za dwie stówy, a kosztowały pięć, więc się opłacilo.



Postanowiłam, że opiszę swoją krótką, ale zawilą historię z ED. 
Rok temu postanowiłam, że zacznę się odchudzać. Zaczęłam dietę Dukana co było błedem, ponieważ jest to typowa dieta dla mięsożerców. Po 15 dniach zrezygnowałam, ponieważ moje codzienne menu skladało się z mleka, kurczaka i warzyw (kiedy były dopuszczone). Schudłam 6 kg. Pewnego listopadowgo dnia po prostu przestało mi się chcieć jeść na 3 dni, epizody powtórzyły się jeszcze w grudniu i styczniu. Ćwiczyłam wtedy jeszcze. Zaczęlam mieć obsesję na punkcie wagi. Jednym z dłuższych epizodów był epizod w marcu - tydzień jedzenia po 400 - 500 kcal. Wtedy odkryłam pro-anę. Miałam swojego bloga i w ogóle. I tak najgorsza była dieta płynna - tydzień przyjmownia samych plynów. Nie wiem jak to wytzrymalam. 
Przed tegorocznymi wakacjami postanowilam, że przed obozem w Hiszpanii, schudne 5 kg. Udało się dzieki zdrowemu jedzeniu i cwiczeniom. Niestety w lipcu wszystko przytyłam. Poczulam sie gruba i brzydka. Nie jadlam nic przez dwa dni. Potem bylam na trzech ziemniakach dziennie. Ostatnie dwa tygodnie przed rozpoczeciem szkoly spedzialm na obsesyjnej diecie - jadlam po 300-400 kcal dziennie, na co skladala sie owsianka, kawa i warzywa. Cwiczylam po 3 h dziennie. Schudlam 8 kg w dwa tygodnie. Stałam się szczupła , wszystko ze mnie spadalo. Wolalam jednak powrocic do normalnego zywienia. Bylam wycienczona, wyglodzona, bylo mi cholernie zimno, na nic nie mialam sily. Stwierdzilam, że to koniec. Zadzwonilam do kolezanki i teraz jest juz ok. W nastepnej notce opisze moj powrot do wolnosci. 

niedziela, 4 listopada 2012

7/1

Dzięki za komentarze dotyczące wyników :) To zasługa mojej zdrowej rodzinki. Kilka lat temu moja babcia schudła 40 kg i zainspirowała mojego tatę, który też schudł 30 kg. Teraz cała rodzina (ja, tata, mama) żywi się zdrowo  :D wszystko pełnoziarniste i zdrowe. Nie ma białego cukru, słodyczy itp. Moja mama też się odchudza, ale u niej idzie to topornie bo ma niedoczynność tarczycy. Wszyscy ćwiczymy i w ogóle. Jestem trochę takim czarnym koniem rodziny bo jestem najcięższa. Moja mama wyprzedza mnie o 1 kg, a tato to lepiej nie mówić. Waży 65 kg przy wzroście 183 cm! Szok. Ale podoba mi się to, że ma kaloryfer na brzuchu. Wszystkie moje koleżanki myślą, że ma 30 lat, a ma 45...Jestem dumna z mojej rodzinki, mamy swoje zwyczaje np. w sobotę rano zawsze są naleśniki na śniadanie (oczywiście pełnoziarniste) i trochę słodyczy jako podwieczorek. Denerwuje mnie tylko to, że naciskają do mnie co do szkoły. Muszę mieć dobre oceny itp. Dieta jakoś idzie :) Od jutra wracam do ćwiczeń, czuję, że spowolnił mi metabolizm poza tym, w ciągu tygodnia jestem tak wkurzona na wszystko, że włączam iPoda na maxxxa i ćwiczę baaaaardzo intensywnie przez okolo 40 min. Robię program Ewy, biegam, podnoszę hantle. Można powiedzieć, że się wyrzywam, aby móc spokojnie zasnąć.
Zdecydowalam się podjąć walkę z zespołem kompulsywnego objadania się. Wcześniej myliłam to z anoreksją i bulimią, ale objawy mówią same za siebie. Wydrukowałam sobie z internetu plan walki z tym i rozpisałam wszystko, co powoduje napady, jak im zapobiegać itp. Nie pójdę do psychologa bo moja głowa i psychika to ziemia święta zamknięta na cztery spusty. Nikomu nie pozwalam tam wejść.
Buziaki :***









piątek, 2 listopada 2012

5/1

Dzisiaj zawaliłam z dietą. Ale trudno, już tego nie zmienię. Nie będę was męczyć jakimś super długim postem, ale zastanawiam się czy liczyć kalorie czy po prostu zdrowo się odżywiać (oczywiście w umiarkowanych porcjach) i więcej ćwiczyć. Co o tym myślicie?
Miałam dzisiaj super dzień! Rano byłam na badaniu krwi, wieczorem byłam po wyniki...I okazało się, że są świetne, dużo lepsze niż wtedy kiedy jadłam mięso :) Oprócz tego lekarka od której odbierałam wyniki powiedziała, że jest zachwycona, że mam świetny cholesterol, triglicerydy (tłuszcze) i że rzadko widzi aby wśród nastolatków ktoś miał tak dobre wyniki glukozy (muszą mi robić takie badania dosyć często ponieważ mam w rodzinie 2 przypadki cukrzycy). To dzięki temu, że spożywam bardzo mało tłuszczów, a jeśli już to tylko te zdrowe. Nie używam też cukru i nie jem słodyczy (czasem się zdarzy). Zapytała się czy jestem wegetarianką. Wiecie co odpowiedziałam :) Cieszę się bo zmieściłam się w normie czerwonych krwinek i hemoglobiny (ufff...).
Byłam jeszcze dzisiaj u dentysty na co półrocznym polerowaniu zębów. Boli jak cholera, ale warto. Kiedyś myślałam, żeby zrobić sobie wybielanie zębów, ale polerownie jest wystarczające :)

No to pochwalę się wynikami krwi :)



I jeszcze zęby :)


PS: po wielu nieudanych próbach w końcu wyszło mi perfekcyjne latte (oczywiście na mleku sojowym)


xxxx


czwartek, 1 listopada 2012

4/1


Ależ dzisiaj miałam dzień. Lenistwo, lenistwo i jeszcze raz lenistwo. Obejrzałam sobie kilka odcinków mojego ulubionego serialu - Pretty Little Liars i Nianię w Nowym Jorku. Czasami człowiek potrzebuje takiego dnia. Nie wiem czemu, ale czuję się po prostu szczęśliwa. Kiedyś marzyłam o tym, aby mieć masę pieniędzy, łazić w ciuchach od Chanel, Prady itp. Starałam się być we wszystkim najlepsza. To była 1 klasa gimnazjum. Wyznawałam wtedy zasadę po trupach do celu. Wiecznie chciałam więcej. Kiedy mama nie chciała mi kupić jakiegoś ciucha, robiłam jej wyrzuty. W ogóle często mówiłam rodzicom, że są słabi, że mają za mało pieniędzy, że powinni się bardziej oddawać pracy itp. Chciałam być najpiękniejsza, najlepiej ubrana, najbardziej lubiana. Czuję się trochę winna, bo nie zauważałam tego, jak moi rodzice ciężko pracowali, że tak naprawdę miałam dużo więcej niż inne dzieci w klasie, była grupka bogatych dziewczyn które naprawdę jedzą kawior, mieszkają w penthousach i mają wszystko czego chcą, ale były też biedne dzieci. Potem nadeszła faza zwątpienia, chciałam zagłodzić się na śmierć albo zaćpać (kurcze miałam 13 lat). Kiedyś jeszcze o tym napiszę. Teraz nabrałam dystansu. Nie muszę być najlepsza we wszystkim. Chcę być normalną dziewczyną i tyle. Chcę być szczęśliwa.

Bilans:
granola z mlekiem sojowym 250 kcal
placuszki z cukinii 200 kcal
pumpernikiel 100 kcal
granat 80 kcal
kawa 180 kcal
Muffiny owsiane 250 kcal
RAZEM: 1060 kcal